niedziela, 20 marca 2011

Kuchnia

No i okazało się, że jak zwykle mam problem z aktualizacją bloga. No nic, tym razem naprawdę się postaram. I pewnie, jak zazwyczaj, nic mi z tego nie wyjdzie. Ale trudno, przejdę do meritum.

Dzisiaj kuchnia. Zrobiłam sobie projekt, korzystając z programu dostępnego na stronie internetowej znanej sieci na I. W zasadzie większość mebli do zabudowy kupiłam sobie już w grudniu. Tak, dokładnie... Najpierw kupiłam meble, a teraz dopiero zastanawiam się, jak to wszystko ustawić, żeby miało ręce i nogi :P. No i wyszło mi, że muszę dokupić jedną szafkę (która btw. w grudniu nie była dostępna), bo zmieniła mi się nieco koncepcja (wywaliłam lodówkę z ciągu).







Pomieszczenie jest spore - 3,55m na 3.9m, najlepiej wielkość obrazuje rzut od góry. Zabudowa kuchenna jest na krótszej ścianie. Układ jak na wizualizacji - spore okno, na przeciwnej ścianie przejście (bez drzwi). Wybrałam fronty RUBRIK, są stalowe i błyszczące (ciekawe tylko kto będzie wycierał te zacieki... Hmmm...). I wyglądają super (wiem, bo je już mam ;) ). Blat będzie drewniany - najprawdopodobniej dąb olejowany. A podłoga... Będzie betonowa, polerowana na satynowy połysk:



Śliczna, prawda? Kompletnie oszalałam na punkcie betonowej podłogi. Poza tym dzięki temu można zainstalować ogrzewanie podłogowe. Pierwotnie chciałam parkiet przemysłowy, ale doszłam do wniosku, że beton na aranżacjach wygląda super.

Na swoich wizualizacjach wybrałam takie same krzesła, jak te na zdjęciu. Teraz mam sosnowy stół z sosnowymi krzesłami, które kompletnie mi się nie podobają. Zdecydowanie wolę te czarne plasticznki. Marzy się panton chair (na zdjęciu poniżej), ale nie sądzę, żeby było mnie szybko na nie stać... Kosztują ok. 800zł/szt.



Kwestią otwartą jest ściana za zabudową. Na wizualizacji dałam kolor limonkowy, bo biały nie robił dobrego wrażenia. Cała stylistyka będzie bardzo surowa - stalowe fronty, betonowa podłoga, czarne plastikowe krzesła. Limonkowa ściana będzie jedyną plamą koloru i myślę, że fajnie rozbije tę szarość.
Nie zdecydowałam się na górne szafki. Otwarte półki bardziej mi się podobają, wyglądają lżej niż pełna zabudowa. Na dolnych zainstaluję halogeny oświetlające blat. Z doświadczenia wiem, że to naprawdę praktyczne rozwiązanie.
Lodówka jest przykładowa. Podoba mi się stylizowany na retro SMEG w kolorze... Limonkowym :). Ale jest diabelnie drogi. Poszukam tańszego odpowiednika, bo myślę, że ok. 4 tys. za sam design to trochę za dużo. Przynajmniej dla mnie :).



No cóż... Wiem, że Gorenje i Ardo mają linię tak stylizowanych lodówek. Ciekawe tylko, czy uda mi się znaleźć w takim kolorze.

Na zakończenia dorzucam inspirację, czyli zdjęcie kuchni ze stalowymi frontami.

sobota, 5 marca 2011

Inspiracje łazienkowe

Najważniejszym założeniem dotyczącym wykończenia mieszkania było podjęcie przeze mnie decyzji - ABSOLUTNY BRAK PŁYTEK, żadnej terakoty, gresu i innych pochodnych. Szczerze nienawidzę kafelków, ale nie jestem w stanie do końca sprecyzować dlaczego. Są zimne, nieprzyjemne i twarde. Do tego... Moim zdaniem brzydkie i bardzo pospolite. A ja lubię wszystko robić "na okrętkę", proste rozwiązania nie są dla mnie ;). Płytki kładzie się głównie do łazienki i kuchni, ze względu na ich wodoodporność. Ja poszukiwałam nietypowych materiałów - zdecydowałam się na drewno egzotyczne (Tak! Mam drewno na podłodze w łazience!) i... cegłę :). Oszalałam na punkcie wnętrz typu loft... Cegła i parkiet przemysłowy to zdecydowanie to, co zawładnęło mną kompletnie.



źródło: polki.pl


źródło: polki.pl

I cudowne łazienki z drewnem w roli głównej...
A na tym zdjęciu dodatkowo moja kolejna wnętrzarska obsesja... betonowa podłoga :).








Jak remont mojej łazienki ostatecznie się zakończy ( a trochę to jeszcze potrwa...) to wrzucę zdjęcia swojego dzieła ;).

środa, 2 marca 2011

Trudne początki

Przeprowadziłam się (a właściwie wróciłam) z Białegostoku na Śląsk, z Dzikiego Wschodu na industrialne południe ;). Powodem tej decyzji była możliwość dostania w Rybniku mieszkania. Co za tym idzie należę do tej niewielkiej grupy szczęśliwców, którzy by posiadać własny kąt nie muszą brać kredytu hipotecznego na resztę swojego życia. Nie było się nad czym zastanawiać - cena nieruchomości w Białymstoku w ciągu ostatnich dwu lat poszybowała w górę, jednocześnie oddalając możliwość kupienia własnego mieszkania. Bo po ponad czterech latach wynajmowania można naprawdę mieć już dość. A mieszkanie, które nam się trafiło nie znajduje się co prawda w jednej z największych polskich metropolii, ale miasta liczącego ok. 150 tys. mieszkańców zadupiem nazwać też nie można ;). Mamy taki komfort, że nasza praca nie jest uzależniona od miejsca zamieszkania, nie mieliśmy więc ciśnienia, żeby mieszkać w mieście z tzw. "dużymi możliwościami", jak chociażby Warszawa, czy Wrocław. Prowadzimy własną działalność usługową skupioną tylko na rynku internetowym - to nie ma znaczenia gdzie mieszkamy.

Wracając do głównego wątku. Do Rybnika przyjechaliśmy w połowie lipca. Mieszkanie wymagało (i wymaga nadal) kapitalnego remontu. Jest spore - w obrysie prawie 70 m2, znajduje się w domu pochodzącym z lat 50-tych (zaleta - mamy tylko jednego sąsiada). Było w stanie opłakanym. Na dzień dobry musieliśmy załatać dziury w dachu, bo zalało jeden pokój. Do tego grzybki i pleśń, oraz wszechobecna woń zawilgoconych ścian. Po prostu koszmar. Wszystkie instalacje (poza elektryczną) do wymiany, brak ciepłej wody, brak przyłącza gazu ziemnego. Zaczęliśmy od remontu dachu, czyli sprawy najpilniejszej. Potem ja postanowiłam, że powiększamy łazienkę kosztem niepotrzebnej spiżarni. Z niecałych pięciu metrów kwadratowych, zrobiło się siedem. Skuliśmy cały tynk, wyrzuciliśmy niedziałający elektryczny bojler (wyglądał jak taka bomba zamieszona nad wanną - strasznie klaustrofobicznie), zrobiliśmy od nowa całą hydraulikę. Zajęło nam to w sumie prawie trzy miesiące (remont dachu zaczęliśmy w sierpniu). Brak ciepłej wody załatwiliśmy chwilowo małym ogrzewaczem przepływowym. Kiedy łazienka była w miarę ogarnięta i w pełni funkcjonalna, po pomalowaniu jednego z dwóch pokoi, postanowiliśmy się przeprowadzić (wcześniej mieszkaliśmy w domu mojej mamy) - to była druga połowa Grudnia.

Założyłam tego bloga, aby mieć miejsce w sieci do uporządkowania zebranych przeze mnie inspiracji wnętrzarskich, zdjęć oraz zdobytych informacji. Będę regularnie pisać o swoich pomysłach i założeniach, posiłkując się dostępnymi w internecie materiałami.